- Dzień dobry. - ... - Która to będzie recepta? O, jest, ta. - ... - Dostanę taki lek? - ... - ... - 34,27 - Kartą będzie. - ... - Dziękuję. - ... - Dowidzenia. - ...
Idea dziennika zakłada pisanie codzienne. Ale czy na pewno mam do przekazania coś na tyle ciekawego, żeby było warte opublikowania każdego dnia? Zbieranie własnych myśli kojarzy mi się z przenoszeniem wody gołymi rękoma ze zbiornika, który nieustannie się napełnia i przelewa. Wpadają do niego listy zakupów i plany dnia, filozoficzne rozważania, złośliwe komentarze, tęsknoty, wzruszenia, dźwięki, obrazy i wspomnienia. Wszystko miesza się ze sobą trochę bez ładu i składu, w proporcjach często dość absurdalnych. Aby to jakoś poukładać trzeba mieć chyba nie lada talent, albo zestaw niezawodnych narzędzi, kwestia wyuczonego warsztatu pisarskiego. Ale co, gdy naszych myśli nie chcemy publikować, a jedynie poradzić sobie z nimi na tyle, aby pozostać zdrowymi na umyśle? Wtedy terapia, medytacja, hemoglobina, taka sytuacja. I spacery po lesie. Choć nie miałam jeszcze okazji skorzystać z porad psychologa, to z całą mocą mogę potwierdzić skuteczność spacerów. Rzeczywiście, kilkugodzinny pobyt n